Changmin szedł szybko wąskimi brukowanymi uliczkami Seulu. Z każdym krokiem nabierał ochoty na porządnie przyrządzonego drinka, albo nawet kilka. Dla jego skołatanych nerwów to właśnie było coś czego potrzebował. Czuł się teraz okropnie samotny. W dłoniach cały czas trzymał telefon komórkowy, ale sam nie wiedział do końca dlaczego. Z jeden strony pragnął, żeby zadzwonił tak upragniony dzwonek i, żeby na wyświetlaczu pojawił się mały napis ‘Junsu’ z wielkim uśmiechem obok. Z drugiej strony jednak chyba potrzebował towarzystwa kogoś zupełnie innego. Cały czas zastanawiał się do kogo powinien zadzwonić. Odkąd poznał Junsu zapomniał całkowicie o swoich przyjaciołach, którzy co jakiś czas narzucali się nachalnie, a których on tak płynnie zbywał. Teraz miał ochotę to wszystko zmienić. Chciał mieć znowu przyjaciół. Oni zawsze byli przy nim, a teraz nie potrafił wybrać chociaż jednego cholernego numeru, żeby nie poczuć się jeszcze bardziej odrzuconym. Spojrzał w górę na niebo, które robiło się coraz ciemniejsze z powodu zbierających się deszczowych chmur. Wszystko jest dzisiaj przeciwko niemu. Szedł dalej mijając co jakiś czas kolorowe witryny sklepów. A może zakupy go odprężą ? W jego dłoniach zaczęła nagle wibrować komórka.
„Halo”
Usłyszał swój głos. Nie mógł uwierzyć, że brzmiał, aż tak nienaturalnie.
„Trzymasz się?”.
Z drugiej strony padło pytanie, na które czekał od rana. Zatrzymał się na chwilę jakby chciał przemyśleć to co powinien odpowiedzieć. Nie, nie czuł się dobrze. I on to wiedział najlepiej. Czuł się gorzej, niż źle. W jego głowie krążyły dziwne myśli, które chciał wyłączyć. Ale nie wiedzieć czemu kiedy usłyszał dzwonek od razu zrobiło mu się cieplej i dreszcze przeszły po całym jego ciele.
„Słyszysz mnie?”
Changmin zawiesił głos jeszcze na chwilę zastanawiając się co tak naprawdę ma odpowiedzieć. Nie może przecież udawać, że nic się nie stało. Z drugiej jednak strony, tak bardzo zależało mu na tym, żeby znowu zobaczyć „przyjaciela”, za którym tak okropnie tęsknił. Od ich porannego spotkania minęły zaledwie 2 godziny, a on już czuł, że to dla niego prawie jak cała wieczność.
„Wyjeżdżam do Japonii”
Nie myślał w tamtej chwili za bardzo nad tym co właśnie powiedział. Schylił się nad jakąś wolną ławką, przetarł ją rękawem kurtki i przysiadł chowając twarz w jednej ręce. Może jeśli wyjedzie to wszystko się ułoży? Chciał dać im trochę czasu tak, żeby każdy mógł to przemyśleć i niczego później nie żałować.
„Ach tak. Powiedz mi chociaż, o której masz samolot?”
Dlaczego go to w tej chwili obchodzi? Przecież go zostawił. Teraz Changmin musiał jeszcze przemyśleć po co w ogóle wybiera się za granicę. Nie miał konkretnego powodu, a nie chciał wyjść na niedojrzałego emocjonalnie gówniarza, który ucieka przed problemami.
„Lecę odwiedzić przyjaciela. Samolot mam dzisiaj około 5.”
Nie wiedział czemu czuł niepohamowaną chęć wytłumaczenia się, gdzie? Po co? I do kogo ma zamiar jechać. Wiedział jednak, że w tym momencie najprawdopodobniej Junsu miał na głowie swoje sprawy, takie jak nie sprawdzone klasówki, którymi wiecznie wykręcał się od spotkań.
„Będę czekał na Ciebie przed 5 na lotnisku w Seulu.”
Junsu starał się jak najdelikatniej rozmawiać z Changminem. W końcu nie mógł przewidzieć jak się zachowa, ale wyjazd do Japonii? Dla niego to byłą już lekka przesadą. Ludzie w końcu są ze sobą, a już następnego dnia udają, że się nie znają. Nie widział powodu, dla którego musiałby tak postąpić. Junsu opadł na wygodne krzesło w pokoju nauczycielskim rozmyślając nad całą sytuacją. Może jednak cała nadzieja na poukładanie tego związku jeszcze się nie ulotniła? Nie czuł nic głębszego do Changmina, ale póki co to nic do nikogo nie czuł. Kiedy tylko rano wsiadł do windy, wiedział już, że coś poszło nie tak. Chciał zakończyć to co łączyło go z Changminem, ale teraz znowu jest sam. Potwierdziło się to, iż nie potrafi się związać i zadbać odpowiednio o swojego partnera.
„Z kobietami byłoby mi pewnie łatwiej”
Siedział jeszcze tak kilka minut dopóki nie usłyszał donośnego sygnału dzwonka oznajmiającego koniec długiej przerwy obiadowej. Wstał powoli pakując podręczniki i materiały potrzebne mu na następną lekcje i wyszedł z gabinetu mijając po kolei wszystkich współpracowników. Nawet w pracy się do nikogo nie przywiązał. Z nikim nie spotykał. Zawsze starał się nie myśleć o szkole jako agencji towarzyskiej i nie szukał specjalnie nowych przyjaźni. Był tam, żeby zarobić, a nie po to, żeby stać i plotkować po kątach o kontrowersyjnych strojach nastolatek. Zresztą raczej nie interesowały go kobiety. Od kiedy pamiętał obracał się w męskim towarzystwie. Nie chciał się nikomu tłumaczyć dlaczego nie ma koleżanek, czy dlaczego jeszcze nie znalazł sobie żony i się wreszcie nie ustatkował. Sam tłumaczył sobie, że miał dopiero 25 lata i nie ma się do czego spieszyć, a szczególnie do małżeństwa, czy innych głupot, które robią ludzie kiedy im się nudzi. Nie potrafił sobie wyobrazić, że codziennie ktoś mówi mu co ma robić, co ubrać, czy ile jeść. Nie wspominając już o dzieciach, które doprowadzały go strasznych ataków bólów głowy. Jusnu szedł wolnym krokiem przez szkolny korytarz mijające zapełniające się powoli sale lekcyjne. Pamiętał jeszcze jak nie dawno sam szedł w tym tłumie nastolatków. Mijał teraz męską toaletę, z której dochodził niezbyt przyjemny zapach. Obszedł ją szybko, nie zwracając większej uwagi na trzech chłopców ukrywających się po kątach i palących papierosy, i wszedł do otwartej klasy. Gdy tylko dostał tę pracę zawsze myślał o niej jak o swoim najgorszym przekleństwie. Jego sposób myślenia nie zmienił się nawet o jeden stopień nadal nie lubił tego co robił.
~O_O~
Changmin stał już od godziny na lotnisku cały czas zerkając nerwowo na zegarek.
„Gdzie on jest. Obiecał, że przyjdzie”
Chodził wzdłuż stanowisk kasowych wlokąc za sobą potężną, czarną walizkę. Chciał wyjechać tylko na tydzień, ale zabrał ze sobą trochę więcej rzeczy tak na wszelki wypadek. Tak bardzo zaangażował się w związek z Junsu, że teraz nie potrafił sobie wyobrazić życia bez niego. Miał tylko 20 lat i doskonale zdawał sobie sprawę, że jeszcze nie jedno go spotka, lecz teraz obchodziła go tylko i wyłącznie ta jedna sprawa. Jeśli się nie pozbiera to po prostu zostanie w Japonii. Nie miał problemu z językiem, więc łatwiej będzie mu się zaklimatyzować, znaleźć odpowiednią uczelnię i pracę.
„Changmin? Po co ci taka wielka walizka?”
Junsu stał w tym momencie naprzeciwko kolegi, i jakby czytając mu w myślach, zastanawiał się czy czasem ten nie chcę wyjechać na zawsze. Chciał go przy sobie zatrzymać, ale tylko wyłącznie jako przyjaciela. Wiedział, że dla niego jest za wcześnie na taką decyzję, dlatego nie miał nic przeciwko temu wyjazdowi. Zdawał sobie sprawę, ze Changmin zawsze sobie poradzi, a z powrotem wróci cały, zdrowy i jako zupełnie inny człowiek. Na pewno przejdzie mu ta cała zabawa w miłość, która zakończyła się tak bardzo brutalnie.
„Zabrałem kilka dodatkowych rzeczy na wszelki wypadek. Po co chciałeś przyjść na lotnisko ?”
Już od czasu kiedy zadzwonił telefon zastanawiał się nad ukrytym celem tego spotkania, ale już po pierwszej minucie zorientował się, że sam sobie go wymyślił i tak naprawdę żadnego ukrytego powodu nie było.
„Chciałem się upewnić, że wsiądziesz do dobrego samolotu”
Uśmiechnął się. Pomimo napiętej sytuacji między nimi czuł, że właśnie tego oczekiwał Changmin. Może i chłopak potrzebował uścisków lub kilku drobnych czułości, które by go zapewniły, że ma po co wracać, ale nie chciał dawać mu złudnych nadziei.
„Mój samolot. Pójdę już”
Spojrzał się z żalem na Junsu, który wydawał się niewzruszony całą sytuacją, ale tak naprawdę wszystko się w nich trzęsło. Był okropnie zdenerwowany, że wyjeżdża jedyna osoba, która go doceniała, ale nie chciał go ranić. Przysunął go delikatnie do siebie obejmując jednocześnie. Changminowi łzy popłynęły z oczu. Oparł brodę o bark kolegi i czuł jak rozpływa się w jego uścisku. Junsu wyczuwając do jakiego stanu doprowadził przyjaciela odsunął go powoli od siebie dając do zrozumienia, że to tylko zwykłe pożegnanie. Musnął go jeszcze delikatnie, swoimi zmarzniętymi ustami, po policzku i skierował się do wyjścia. Changmin stał jeszcze chwilę wpatrując się tępo w jeden punkt i gładząc miejsce gdzie dostał swój ostatni pocałunek. Już wiedział, że nie ma po co wracać. Wiedział, że lepszym wyjście będzie odseparowanie się od tego wszystkiego. Tak zdecydował. Stanął w długiej kolejce ludzi czekających na odprawę i jeszcze raz obejrzał się za siebie, żeby zerknąć na oddalającą się sylwetkę kolegi.
~O_O~
Junsu szedł szybkim, chwiejnym krokiem przez terminal. Mijający go pospiesznie ludzie cały czas obijali się o niego rujnując jego wyznaczony tor. Nawet nie zauważył kiedy sam szturchnął kogoś brutalnie. Nie odwracając się rzucił wymuszone „przepraszam” i podążył dalej w swoim kierunku. Tajemniczy poszkodowany schylił się niespodziewanie podnosząc coś z ziemi.
„Przepraszam! Halo! Upuścił pan coś!”
Krzyczał mężczyzna, ale Junsu już zdążył opuścić lotnisko. Wpatrywał się w swoje dłonie, w których trzymał przedmiot należący do jego napastnika.
„Jak ktoś może być taki roztargniony? I nieuprzejmy swoją drogą?”.
Schował odtwarzacz mp4 do kieszeni swoich spodni i zarzucił na ramię szaro-błękitną torbę. Ubrany był dość stylową. Można było zauważyć, że bardzo dużą uwagę przywiązuje do tego co powinien na siebie włożyć nie wspominając już o dodatkach, które od razu rzucały się w oczy. Lśniący łańcuch przyczepiony do czarnych spodni w kratkę idealnie współgrał z breloczkiem doczepiony do zamka ‘torebki’. Mężczyzna wyglądał bardzo młodo i rześko. Był to kolejny przykład człowieka cieszącego się z życia. Włosy opadały mu w nieładzie na kark odsłaniając tylko uszy. Okulary, które przysłaniały mu pół twarzy były w tym samym kolorze co jego T-shirt. Cała góra opinała mu się idealnie na całym ciele. Raczej nie mógł się pochwalić wyrzeźbioną sylwetką, ale to co miał wystarczyło, żeby kobiety nie odrywały wzroku od niego i jego granatowej koszulki. Nieznajomy zatrzymał się na chodniku przywołując taksówkę.
„I jak ja mam mu to teraz oddać? Aishhh…Dlaczego mnie spotykają takie rzeczy ?”
I zjawił się Yoochun na białym rumaku....ups...to nie ta bajka ^^
OdpowiedzUsuńTak, nie wiem czemu, ale ucieszył mnie wyjazd Changmina do Japonii...jak napisałaś, że ma dopiero 20 lat i na pewno znajdzie sobie jakąś pracę, w głowie pojawiło mi się stanowisko "model". Bielizny najlepiej...ughh wybacz, zboczenie ujawniło się po zobaczeniu Changmina PRAWIE nago w Paradise Ranch XD
Trochę zmieniłaś charakter Junsu, bo jest on dla mnie typowym przykładem człowieka, cieszącego się z życia, natomiast u Ciebie jest on do niego negatywnie nastawiony. Nie mniej, cieszy mnie, że jest głównym bohaterem, który zapewne w trakcie opowiadania przejdzie jakąś powolną, wewnętrzną przemianę...muszę tylko poczekać, prawda? ^^
Coś czuję, że może i nie rumakiem, a zwykłym samolotem, do bajki wleciał Yoochun, co prawda trochę ten cały, stylowy wygląd namieszał mi co do moich podejrzeń, ale zdanie "nie mógł się pochwalić wyrzeźbioną sylwetką" w pewien sposób, potwierdziło moje przypuszczenia.
Ciekawa jestem co wydarzy się dalej, chociaż mam pewien schemat, to poczekam na jego potwierdzenie, czytając część kolejną.
Hmmm...zastanawia mnie czy czytać anglojęzyczne ff? Twój sposób pisania jest bardzo podobny. Chodzi mi o to, że zamiast myślników, używasz cudzysłowu.
No nic, kończę....i czekam ^^
Witam!
OdpowiedzUsuńCiężko jest oddać oryginalne charaktery. Zawsze ktoś byłby niezadowolony. No, ale zazwyczaj jest tak, że ktoś musi się pogubić, żeby się odnaleźć w zupełnie innej bajce, może bez białych rumaków.
""stylowy wygląd namieszał mi co do moich podejrzeń, ale zdanie "nie mógł się pochwalić wyrzeźbioną sylwetką" w pewien sposób, potwierdziło moje przypuszczenia.""
Moim zdaniem każdy z nich ubiera się bardzo stylowo, więc faktycznie można by się pogubić, a co do umięśnionych sylwetek to akceptuję ją tylko u Jaejoonga. Wszyscy inni wyglądają świetnie bez masy mięśni na swoim ciele.
Jedyne ff, które czytam to te anglojęzyczne. Żadnych innych nie mogłam znaleźć. Po koreańsku czy japońsku raczej ciężko byłoby mi cokolwiek zrozumieć, a po polsku jeszcze żadnego nie spotkałam
Dziękuję za komentarz ^^
Pozdrawiam