czwartek, 27 stycznia 2011

I can Soar - part 3

Park Yoochun siedział w małej, seulowskiej taksówce ściskając w dłoniach odtwarzacz mp4. Zazwyczaj nie podróżował w ten sposób. Raczej korzystał z życia trwoniąc pieniądze na loty klasą biznesową czy wynajęte limuzyny, które odwoziły go prosto pod wyznaczony hotel. Tym razem jednak chciał spróbować czegoś innego. Musiał przyznać, że było mu całkiem wygodnie. Nie narzekał nawet na zapach. Wszyscy znajomi opowiadali mu jak to kiedyś podróżowali śmierdzącymi i brudnymi taksówkami, których właściciele chyba nie do końca wiedzieli do czego służy prysznic. Jego kierowca był raczej osobą zadbaną i lubiącą porządek, a zapach był dość przyjemny. Yoochun wciągnął do nosa delikatny fiołkowy aromat i z powrotem zabrał się za myślenie co dalej z tą pechową zgubą. Nie miał nawet żadnego punktu zaczepienia. Nie bywał ostatnio zbyt często w Korei. Cały swój czas poświęciła na naukę i pracę w Japonii, gdzie rodzice wysłali go jako dziecko. Wysoko postawiony tatuś postanowił zbudować idealną przyszłość swoim synom, ale Yoochunowi niezbyt to pasowało. Nie chciał być kojarzony z bogatym ojcem. Wolał korzystać z życia. Poznawać nowych ludzi. Raczej nie obnosił się ze swoją pozycją. Chociaż uwielbiał pieniądze swoich rodziców to wydawał je po cichu.  Jego ojciec był najbardziej znaną marką produkującą instrumenty muzyczne. Rynek azjatycki nie dopuszczał innych producentów jak tylko przedsiębiorstwo KPR.

„Proszę się zatrzymać przy dworcu. Dalej pojadę metrem.”

Taksówkarz spojrzał się na niego dziwnie. Sam do końca nie wiedział dlaczego taki wystrojony panicz ma zamiar przesiąść się do metra.

„Dziękuję”

Powiedział z uśmiechem chłopak wysiadając z pojazdu. Podał kierowcy nowiutki banknot o nominale10, 000 KRW i skierował się w stronę długich, ruchomych schodów, które prowadziły do podziemi Seulu. Myślał nad pierwszym punktem zaczepienia w sprawie mp4. Wyciągnął z kieszeni słuchawki i pogrążył się w muzyce. Różnorodne style kompletnie wyprowadziły go z równowagi. Zaczął już nawet wątpić, że odtwarzacz należy do mężczyzny. Próbował przypomnieć sobie chwilę zderzenia.

„To na pewno był mężczyzna. Kobieta raczej nie przeszłaby obok mnie, aż tak obojętnie”

Stwierdził, że zajmie się tym później. Skupił się głównie, żeby trafić do celu. Wiedział tylko, że musiał wysiąść przy budynku teatru miejskiego. Minąć po drodze bank, piekarnię i skręcić w lewo za stylową, francuską restauracją. Był bardzo podniecony faktem, że zobaczy przyjaciela, którego nie widział od ponad dwóch lat. Wszedł w wąską uliczkę i ujrzawszy mały, szary budynek ucieszył się jak małe dziecko. Zadzwonił kilka razy do drzwi, ale nikt mu nie otworzył. Zaczął powoli zastanawiać się czy czasem nie pomylił budynków. To nie możliwe, żeby nie było go w domu. Wyjął z torby mały świstek papieru, na którym miał odręcznie zapisany adres.

„Trzeba było zadzwonić i uprzedzić, że mam zamiar wpaść. Ale ze mnie idiota.”

Podrapał się kilka razy po głowie. Stojąc tak na ganku pełnym doniczek z kwiatami myślał, że może na coś wpadnie. Rozglądał się dookoła, ale nie widział nikogo kto mógłby mu pomóc. Chwycił za telefon i wybrał drugie na liście kontaktów nazwisko. Jedyne co usłyszał to automatyczna sekretarka prosząca go o pozostawienie wiadomości. Spróbował jeszcze raz, ale i tym razem na próżno. Zrezygnowany przysiadł na drewnianym taborecie znajdującym się w małym ogródku przed domem. Co powinien teraz zrobić? Myślał nad tym gdzie mógłby się tymczasowo zatrzymać. Nie miał zbyt wielu znajomych tu w Korei. Drążąc głębiej to w ogóle nie miał tutaj znajomych, nie licząc kilku konsulów. Jedyne wyjście jakie przychodziło mu na myśl to hotel. Przenocuje tam noc lub dwie i wróci do Japonii. Nie mógł uwierzyć, że postąpił tak lekkomyślnie i nie zadzwonił wcześniej prosząc o spotkanie. Może dlatego, że chciał mu zrobić niespodziankę? Wstał i zaczął iść z powrotem w kierunku francuskiej restauracji. Zwiesił głowę i po raz kolejny dzisiejszego dnia jego prywatność została brutalnie pogwałcona. Ktoś nie patrząc przed siebie wpadł twarzą prosto na jego klatkę piersiową. Okazało się, że to jakieś szczeniaki wracające ze szkoły i robiące zamieszanie na chodnikach. Wtedy w głowie Yoochuna zaczęło się trochę przejaśniać. Dlaczego nie wpadła to wcześniej. Jest przecież środek tygodnia.   Pewnie spotka przyjaciela w szkole. Puścił się pędem za autobusem, który już miał odjeżdżać z pobliskiego przystanka. Zasapany kupił bilet i zajął jedno z wolnych miejsc. Czekała go około godzinna podróż. Na powrót wyciągnął mp4 jak gdyby była to jedyna rzecz zapewniająca mu w tym momencie rozrywkę. Wsłuchał się jeszcze raz w nagrane na niej melodie. Od klasyków po współczesny pop. Zazdrościł tej osobie, która miała tak dobry gust pod względem muzyki. Mu wystarczało jedynie to co puszczą od czasu do czasu w radiu, jeśli w ogóle chciało mu się owe włączyć. Raczej wolał spędzać czas na świeżym powietrzu, a nie zatracając się w rytmie muzyki. Oparł głowę o lekko zakurzoną szybę i zamknął oczy oddając się chwili przyjemności, której jeszcze nigdy nie zaznał.


~O_O~

„Cholera!”

Junsu nerwowo przeszukiwał kieszenie swoich dżinsów. Wiedział, że tu był. Jego odtwarzacz mp4. Nie mógł go zgubić. Panicznie zaczął przetrząsać pozostałe miejsca, w których owe urządzenie mogłoby ewentualnie się zapodziać, ale na próżno. Nigdzie nie mógł go znaleźć. Przeklął  kilka razy pod nosem uświadamiając sobie smutny fakt, że raczej już go nie znajdzie. Sięgnął pod wycieraczkę wyjmując zostawione tam przez Changmina klucze. Wiedział, że je tam zostawił. Zawsze tak robił, gdy miał zamiar jeszcze wrócić.

„Nie tym razem”

Szeptał do siebie Junsu wchodząc do mieszkania. Poczuł niesamowitą ulgę. Nikt nie rzucał mu się na plecy, nie przytulał z zaskoczenia. Nie musiał przebierać się w łazience i chować wszystkich prywatnych dokumentów. Miał teraz idealny spokój na sprawdzenie kartkówek czy przygotowanie się na zajęcia.

„Może wreszcie polubię tę pracę. W końcu i tak muszę tam chodzić”

Złapał głęboki oddech i zakrztusił się własną śliną. Leżał w tym momencie na miękkim wełnianym dywanie w beżowym kolorze i wił się ze śmiechu. Pierwsze pytanie jakie mu się nasuwało to czy w ogóle kiedykolwiek zaakceptuje tę pracę, a nie czy ją polubi? Wstał z podłogi i rozpakował powoli swoje rzeczy czując, że nie musi się spieszyć. W końcu nikt na niego nie czekał. Całe zmartwienie, które ogarnęło go na lotnisku uciekło. Nie przejmował się tym, że jest sam. W tym momencie bardziej się z tego cieszył.  Nikt go nie ograniczał, a to poważny aspekt w tym niby nieszczęściu. Rozebrał koszulkę i rzucił ją w kąt. Changmin już by pewnie ją składał, ale Junsu usiadł tylko na łóżku i spoglądał na nią w milczeniu. Tak to było właśnie coś, o czym marzył. Cisza i spokój. Zdjął bez skrępowania pozostałe części garderoby. Nagle poczuł się, że ma swoje życie. Pozbierał pospiesznie porozrzucane ciuchy i wszedł do łazienki, tym razem zostawiając otwarte drzwi.


~O_O~

„Jak to go nie ma?”

Zaskoczony Yoochun stał przed pokojem nauczycielskim w szkole średniej w Seulu. Postanowił poszukać przyjaciela właśnie tutaj, ale i w tym miejscu go nie było. Jakaś dziwnie wyglądając nauczycielka, która przykleiła się do niego jak rzep, wytłumaczyła, że nie było go dzisiaj cały dzień. Podziękował uprzejmie i wyrwał się spod jej uścisku. Stwierdził, że zapyta kogoś bardziej obeznanego. Zaczepił na korytarzu pierwszego lepszego ucznia zadając mu zestaw pytań, a wszystko tylko po, żeby dowiedzieć się, że owy chłopak żadnego Changmina nie zna.

„Przepraszam! To pan szuka Changmina z trzeciej klasy?”

Czarnowłosy, przystojny mężczyzna podszedł bliżej Yoochuna tak, że teraz już nie musiał krzyczeć.

„Nie było go dzisiaj w szkole, a jego wychowawca nie ma z nim kontaktu. Jeśli ma pan jakąś pilną sprawę to może nowy nauczyciel Kim będzie coś więcej wiedział na ten temat. Changmin brał od niego korepetycje z biologii. I nie uwierzy pan, ale podciągnął się o całe dwa stopnie w górę. Nie wiem jakich metod użył pan Kim, ale jak widać są one bardzo skuteczne. Wspomnę w tajemnicy, że pytałem go o to kilka razy, ale zawsze odwracał głowę w drugą stronę i udawał, że nie słyszy, a Changmin jak znajdował się niedaleko tylko chichotał pod nosem. Ahhh… Wspaniały nauczyciel. Ma podejście do nastolatków”

Mężczyzna skończył swój jakże interesujący wywód i wyjrzał przez okno zatracając się zupełnie w swoich myślach. Jak na nauczyciela wyglądał bardzo młodo, ale Yoochun zdążył się już zorientować, że cała kadra była chyba jeszcze przed trzydziestką. Niektórzy wyglądali tak jakby sami potrzebowali jeszcze opieki i pomocy szkolnych pedagogów.


„Przepraszam gdzie mogę znaleźć tego nauczyciela? Pana Kima?”

Yoochun starał się wyrwać czarnowłosego nieznajomego z bliżej mu nieznanego letargu, w który popadł rozmyślając o jakiś skutecznych technikach wychowawczych. Stał teraz oparty łokciami o parapet, a dłonie przytrzymywały mu podbródek. Nie sprawiał wrażenia osoby z ogromnym autorytetem wśród młodzieży, ale jego wewnętrzny spokój dało się odczuć na całym korytarzu. Ubierał się bardzo elegancko. Miał na sobie szary, ekskluzywny garnitur i eleganckie śliwkowe buty, które współgrały z kolorem krawata. Włosy opadały mu na czoło. Co jakiś czas podnosił się i odgarniał je dłonią, żeby nie wylądowały w oku. W jednym jak i drugim uchu miał włożone małe, delikatne, srebrne kolczyki, które idealnie podkreślały jego śniadą cerę.

„Przepraszam?”

Yoochun podszedł i szturchnął delikatnie mężczyzną, na co tamten powoli odwrócił się i obdarzył go błogim uśmiechem.

„Dowiem się gdzie mogę znaleźć tego nauczyciela? Pana Kima?”

„A tak. Miło mi. Jestem Kim.”

Yoochun spojrzał na niego jak na wariata. Zaczął się zastanawiać czy nie trafił czasem do jakiegoś szpitala psychiatrycznego czy innego zakładu dla obłąkanych. Zbity z tropu nie wiedział co ma powiedzieć. Jąkał się co słowo starając się wykrztusić jakieś porządne zdanie. Mężczyzna stał tylko i go obserwował. Wyglądał jakby czerpał przyjemność z tej sytuacji. Uśmiech nie schodził z jego twarzy.

„Chodzi mi o nauczyciela biologii, który udziela korepetycji Changminowi. Czy dowiem się gdzie mogę go znaleźć?”

„A tak. Pana Kima? Trzeba było tak od razu. On to ma podejście do nastolatków. Mówiłem już panu jak to Changmin podciągnął się o całe dwa stopnie wyżej? Cały czas staram się wymusić na nim, żeby powiedział w czym tkwi ten jego sekret, ale on jest taki nieustępliwy”

Yoochun ponownie zaniemówił. Może faktycznie to jakiś zakład psychiatryczny? Nie mógł uwierzyć, że tak elegancko ubrany mężczyzn może zachowywać się jak kompletny idiota. Obserwował go jeszcze przez chwilę planując następny atak.

„Miło mi. Jestem Park Yoochun. Jestem przyjacielem Shim Changmina. Martwię się o niego, ponieważ dzisiaj nie przyszedł do szkoły. Czy mógłby mi pan pomóc? Wygląda pan na wykwalifikowanego i godnego zaufania.”

Dobra strategia i kilka komplementów zawsze ułatwiają sprawę. Nikt nie wiedział tego lepiej, niż Yoochun. Mężczyzna odwrócił się twarzą do swojego rozmówcy i ponownie uśmiechnął się tajemniczo.

„Mnie też jest miło. Kim Jaejoong. Uczę fizyki, a raczej zastępuję nauczycielkę, która poszła na urlop macierzyński. Już panu mówiłem, że pan Kim Junsu udziela mu korepetycji i  to do niego proszę się zgłosić. Zapiszę panu adres. Chwilka…”

Czarnowłosy zniknął za drzwiami pokoju nauczycielskiego, żeby po chwili wrócić z pogiętą kartką papieru, na której niechlujnie zapisana była nazwa ulicy i numer domu . Yoochun domyślił się, że tam ma właśnie się udać. Nie wiedząc  do końca czy takie zachowanie jest akceptowane w szkole porwał szybko kartkę i skierował się ku wyjściu.

„Dał zupełnie obcemu człowiekowi cudzy adres”
 
Nie mógł uwierzyć w to co właśnie przeżył. Jest dość cierpliwą osobą, ale każdy ma swoje granice wytrzymałości psychicznej. Jego prawie zostały przerwane przez tego czubka w stroju biznesmena. Przeczytał kilka razy adres i schował kartkę do kieszeni spodni. Na dworze zrobiło się chłodno. Lekki wiatr podwiewał mu koszulkę. Yoochun zaczął trząść się z zimna. Nie wziął pod uwagę tego, że będzie musiał bawić się w detektywa. Wyjął z torby sportową bluzę w kolorze granatu i pospiesznie nałożył ją na siebie. Z notatki wynikało, że musiał się cofnąć tym samym autobusem, którym tu trafił. Mamrocząc pod nosem coś w stylu ‘niech ten dzień się już skończy’ wsiadł do autobusu i ponownie wyjął znalezioną mp4.


~O_O~

Junsu usłyszawszy pukanie szybko owinął biały ręcznik na swoich biodrach i wyskoczył z łazienki. Nie posiadał judasza, więc jedyne c o mógł w tej sytuacji zrobić to delikatnie uchylić drzwi. Na korytarzu stał modnie ubrany mężczyzna w granatowej bluzie i krótkich spodenkach. Już by pewnie dawno zamknął drzwi, gdyby nie fakt, że mały szczegół przykuł jego uwagę. Nieznajomy dobijający się do jego mieszkania ściskał w ręku jego odtwarzacz.

1 komentarz:

  1. Yoochun!! Tak, wiedziałam, że to on. Niestety moja teoria się nie potwierdziła, ale w między czasie wpadło mi do głowy, że zna Changmina i nawet zaczęłam się śmiać na myśl, że on do niego przyjechał, a Changmin poleciał do niego. Ja to mam ten szósty zmysł...ukryty, ale zawsze jest ^^
    Czytając o "czarnowłosym, przystojnym" mężczyźnie, co chwilę strzelałam czy to Yunho czy Jaejoong, garnitur mnie zmylił, bo nie mogłam sobie go w nim wyobrazić. No ale to całe to jego roztrzepanie nie pozostawiało wątpliwości. Zastanawiałam się przez chwilę czego uczy, taki zapominalski nauczyciel. I stwierdziłam, że jeśli jest to fizyka, to chyba musi co chwila doświadczać siły grawitacji, by wytłumaczyć ją uczniom.
    No i Junsu....w samym ręczniku...i tu znów Paradise Ranch mi wyskoczył, ale szybko go odgoniłam, bo wizja Junsu PRAWIE nagiego jest zdecydowanie lepsza niż widok PRAWIE nagiego Changmina.
    Mam nadzieję, że Yoochun będzie chciał coś w zamian za mp4 ^^
    Czekam na kolejny wpis...i zaskoczyłaś mnie wstawiając tak szybko nowy.

    OdpowiedzUsuń